-Czemu nie spisz??-Zapytal szeptem,spogladajac w moje oczy.Zachipnotyzowal mnie.
-Kim??Wybudzil mnie z transu.
-Nie moglam spac.Snilo mi sie...-w polowie zdania urwalam.Spuscialam wzrok.
-Kim,co ci sie snilo??-spytal deliaktnie jak za dotknieicem piorka jezdzial swoimi ustami po moiej dloni.
-Snilo mi sie ze Alex,ze on...-zaczelam cicho plakac.-Jesli on nie przezyje to ja,ja tego nie przezyje.Mimo ze sie z nim kluce,codziennie to i tak go kocham-Zaczelam ciezko oddychac.Po chwili nie mogla wziasc ani jednego plytkiego oddechu.Znowu sie zaczyna.
-Kim spokojnie.Uspokuj sie,slyszysz??Spojrz na mnie-wzial moja twarz w swoje dlonie i obrucial ja tak ze patrzylam mu prosto w oczy.-Wszystko bedzie dobrze.Alex to silny chlopak.Przezyje.Przysiegam-wystawil malego palca,spojrzalm na niego nic nie rozumiejac-przysiega na malego palca-ja sie tylko usmiechnelam i zlapalm go za tego palca.-Choc tu do mnie-rozlozyl rece zebym sie w niego wtulila,co zrobila to z wielka checia.
Rano obudzialam sie lezac na Jacku.Nie otwieralam jeszcze oczu.Czulam jak czekoladooki bawi sie moimi wlosami,zawijal sobie je na palec a nastepnie rozprostywal.
-Dzien dobry,piekna.-ja nic nie odpowiedzialam,udawalam ze nadal spie.Delikatnie pocalowal mnie w glowe.-Wiem ze juz nie spisz-mruknelam cos nie zrozumiale,sama nawet sie nie zrozumialam ale cicho.Delikatnie otworzylam oczy.
-Dzien dobry.Gdzie reszta??-delikatnie zmarszczylam nos.
-Przygotowuja sniadanie
-Ktora godizna tak w ogole??
-Zawsze rano zadajesz tyle pytan.-ja tylko przewrucialam oczami.On sie zasmiaal.
-7;00
Co!??-szybko zerwalam sie na nogi i zrobilam wielkie oczy.
Czemu mnie wczesniej nie obudziles??
-A mialem??-spytal udajac glupka.Zacisnelam zeby i rzucilam w niego poduszka.Niestety zlapal ja w locie,ale zaraz sie na niego rzucialam,ale mnie spotkal taki sam los jak poduszke ktora rzucilam,zlapal mnie w tali w locie i obrucil sie tak ze lezalam pod nim.Zlapal mnie za nadgarski.
-I co teraz??-spytal z glupim usmiechem.
-Nic,puscisz mnie.
-A co za to dostane?-wyszpetal mi do ucha i delikatnie ja przygryzl.Przez moje cialo przeszedl delikatny dreszcz i pojawila sie gesia skorka,co oczywisice nie uszlo uwadze szatynowi.
-O krolwena juz wstala.-glos Gin dobiegl z drzwi do salonu.
-Gin co ty tu robisz??-spytalam,bo bylam ciekawa no hej ja jej tu nie wpuszczalam.
-Ale mile powitanie,nie ma co-mruknela wywracajac oczami.
-Przynioslam ksiazki Jack'a bo ta niemota zapomnial je wziasc z domu-skierowala teraz w zrok na Jack'a ktory juz ze mnie zszedl i siedzial obok mnie-Gadalam z rodzicmi i powiedzieli ze dadza jej te pieniadze na ta operacje czy co tam,poniewaz to dobra rodzina czy cos takiego-powiedziala to i odwrucila sie na piecie
-Nie wiem jak wy ale ja nie chce sie spoznic do szkoly...wiec Nara!!!-i wyszla z domu.Naprawde rodzice Jack'a dali mi te pieniadze.Po moim policzku splynela lza,lza szczescia.
-Dziekuje Jack!!-krzyknelam i mocno go przsytulilam.on oddal uscisk.
ok,juz dobrze...bo mnie udusisz-zasmial sie a ja razem z nim.-Idz sie szykuj do szkoly-pocaloawal mnie w policzek,a ja ruszylam do pokoju sie umyc i ubrac.Kiedy wzielam szybki prysznic o ubralam sie w czarne rurki i do tego czerwona bluzke z duzym dekoldem a do tego biale conwesy.Wlosy zostawilam rozpuszczone a oczy pomalowalm tylko tuszem i usta bezbarwnym blyszczykiem.Wlasnie schodzilam do kuchni gdzie kazdy przebywal,
-Hej,wszystkim!!-krzyknelam na wejsciu.
-hej!!odkrzykneli,wzielam tylko jablko z miski i je ugryzlam
-Nie jesz sniadania??-zapytal mnie Milton,ja tylko pokrecilam glowa.szybko wzielismy ksiazki i ruszylismy od szkoly.
W czasie przerwy przed lunchem poszlam za szkole gdzie zobaczylam jak Jack obsciskuje sie z jakos dziewczyna
-Ty Swinio!!!-krzyknelam a lzy pojawily sie w moich policzkach.Oni sie od siebie oderwali
-Kim??Co ty tu robisz??
-Nie dotykaj mnie-odskoczyalam od niego gdy ten chcial mnie przytulic.
-Najpierw zapraaszasz mnie na randke potem zdradzasz mi tajemnice z twojego zycia seksualnego,pocieszasz mnie a potem,potem calujesz sie z ta idiotka!??-pokrecialam z niedowierzzaniem-co one maja takiego czego nie mam ja??-spytalam cicho patrzac w jego oczy.
-Nienawidze cie.-powiedzialm szeptem.
-Czemu??-on takze odpowiedzial szeptam.
-Bo wole powiedziec ze cie nienawidze niz ze cie kocham-po tych slowach ucieklam do miejsca do ktorego nikt nie chodzi i jest zamkniete jak we wtorki czwartki i piatki,czyli biblioteka.Tak naprawde to drzwi nie sa zamkniete na klucz wiec w kazdej chwili mozna tam wejsc i wyjsc.
Gdy juz bylam w srodku oparlam sie o stol,odwrucona bylam pllecami do drzewi,Po chwili uslyszalam ze ktos wchodzi.Wiedzialm kto to jest.
-Po co tu przyszedles??-spytalam nie odwracajac sie
-Kim.Przepraszam-syszalam ze podchodzi do mnie.
-Nie chce twoich przeprosin.-odpowiedzialm patrzac w podloge.
-Wiec czego chcesz ode mnie,hmm??-spytal odwracajac mnie do siebie.Ja spojrzalam mu gleboko w oczy.
-Chce zebys mnie kochal.-powiedzialam nie panujac nad slowami.
-Po co mam cie kochac??-spytal lapiac mnie za ramiona
-Bo ja tego potrzebuje.-Glupie pytanie,glupia odpowiedz.Z tymi slowami wyleciala jedna lza.
On
zlapal mnie mocniej za ramiona przyciagajac mnie do siebie i namietnie
mnie pocalowal.Stalam jak sparalizowana,niewiedzoac co mam zrobic,Lzy
lecialy mi same,nie moglam ich powstrzymac.Z czasem co raz delikatniej
mnie calowal az w koncu sie ode mnie odsunal ale i tak na tyle blisko ze
moglam zobaczyc jego czarna plamke w zreniicy jego lewgo oka.Objal
moja twarz rekami a kciukami wycieral lzy z moich poliiczkow.
-Kochalem cie.Kocham
cie i Bede cie kochal do dnia, w ktorym umre. A jesli po tym jest jakies
zycie, to wtedy tez bede cie kochal.-powiedzial to spogladajac gleboko w
moje czy.Widzialam w nich szczerosc i milosc.
Nic
nie odpowiedizalm tylko zarzucialam mu rece na szyje i go mocno
pocalowalam,on delikatnie mnie objal w tali i przycisnal do siebie.To
byl spontaniczny pocalunek.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziekuje za komentarze pod poprzednim postem.Mam nadzieje ze sie wam ten rozdzial podoba,
Wkoncu mamy Kicka hahahahahaha
Alone Angel