sobota, 30 listopada 2013

IV Happiness... the less complicated definitions him write, the more you will achieve them ...

 

"szczęście...im mniej skomplikowaną definicje mu napiszesz,tym łatwiej będzie ci je osiągnąć...''

 *KIM*
Nie mogłam na to patrzeć,pobiegłam do szatni aby przebrać się na w-f.Na w-f ubralam sie w krótkie fioletowe spodenki i do tego białą bluzke a pod spód ubralam sportowy  czarny stanik,zawsze na w-f ubieram sportowy cyckonosz jak ja to mówie bo jest mi wygodniej.Zadzwonił dzwonek,szybko związałam włosy w kitke i poszlam na sale gimnastyczną.Gdy weszla na sale poczułam jak każdy chłopak rozbiera mnie wzrokiem,czułam sie troche skrępowana,co dziwne niektorzy mieli z nich dziewczyne i to bardzo ladną.Już chcilam im coś powiedziec żęby sie na mnie nie gapili,ale przerwał mi Jack który właśnie wszedł na sale.Jak inni go zobaczyli to od razu  odwrócili wzrok w inną stronę.Jack podbiegl do mnie.
-Kim ja...-zaczoł sie tłumaczyc ale mu przerwalam-Jack nie musisz mi się tłumaczyć,jezeli ci sie spodobała ta dziewczyna to normalne że chcesz odwolać nasza randke,ja nie bede sie gniewać-uśmiechnełam się blado i już się odwrociłam z zamiarem odejścia,ale Jack mi na to nie pozwolił.Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął mnie do siebie.-to moja siostra-powiedział a ja stałam ze zdziwiona miną.Boże jaka ja jestem głupia że nie zauważyłam jak śa do siebie podobni.Brawo Kim,tak napewno chcial się umówić ze swoją siostra.Czasami naprawde zachowujesz sie jak blondynka,Kim.Rzuciłam sie Jackowi  na szyje,on odwzajemnił mó gest,jeszcze bardziej wtulając się w moje włosy.-Czyli nasza randka nadal aktualna?-zapytał się mnie z nadzieją w głosie.-oczywiście - wyszeptałam mu w prost do jego ucha.Po chwili oderwaliśmy sie bo przerwał nam nayczyciel w-f,najdłuzej pracujacy  z pracowników w szkole,najstaszniejszy nauczyciel ze wszystkich nauczycieli,Mikael Mikaelson.Budzi postrach w calej szkole.Jerry nigdy nie odważył sie mu zrobić zadnego dowcipu,każdy sie g oboi łacznie z nauczycielami ale jak zawsze są  wyjatki a tym wyjatkiem byl Jack.- Na moich lekcjach nie ma żadnego okazywania  uczuć-jego głos był przesączony zimnym lodem,że dostałam gesiej skurki,natomiast Jack stał nie wzruszony-Nie przesadzaj-powiedzial wyluzowany jak nigdy dotąd  szatyn.-Robicie 30 kólek i dwie godziny kozy-powiedział nauczyciel dodając do tego tyle jadu ile sie da.Cala sie trzęslam ze strachu.Brewer podszedl do niego i mu powiedzial, nie wiem czy dobrze usłyszalam ale wydawało mi sie że powiedzial''Nie zapominaj że ja wiem''.Nie powiem zdziwiłam sie tymi słowami bardzo.-10 kółek i odwołujewam koze-powiedział nauczyciel caly czas patrząc na obiek moich westnień.-Dziekujemy za dobroduszność prosze pana-powiedzial sarkastycznie Jack i zaczął biegać,ja pobiegłam za nim.Reszta uczniów zaczela sie rozgrzewać,kiedy robiliśmy ósme kólko,oni zaczeli sie dzielic na drużyny.Gdy skonczyliśmy   biegać ,okazało sie ze mamy grać w siatkówke.Ja z Jackiem byliśmy w przeciwnej druzynie,w czasie gry zauważylam że przygląda mi się Brad,ale nic z tego se nie robilam,tylko zajelam się grą.Niestety w drużynie której byłam,była drużyną przegraną.Kazdy poszedł do szatni sie przebrać,no prawie każdy.-kim!..hej-powiedział Brodyłapić mnie za rękę.-hej-powiedziałam nie pewnie,kątem oka patrząc na ręke za którąnadal mnie trzymal Brody.Cały czas patrzyl mi w oczy-pomyślałem że może byśmy gdzieś dzisiaj wyszli....-przerwal by sie zblizyć do moich ust,a ja stalam jak sparaliżowana-na randke.-powiedzial to i jeszcze bardziej sie przybliżyl,nagle odzyskałam czucie w calym ciele,wyrwałam rekę z jego uścisku-nie moge, jestem już umówiona i nie próbuj nigdy wiecej tego robić bo zawsze będzie ta sama odpowiedz-powiedzialam to i sie odwróciłam zeby odejść,ale powstrzymal mni głos-czemu?-zapytał z glosem wypełnionym bólem-Bo nie umiem ci wybaczyć tego co zrobiłeś na balu kotylionowym.-powiedziałam to i odeszłam,ani razu sie nie odwracjąc.weszłam do pustej już szatni ponieważ,kiedy szłam do szatni tozadzwonił dzwonek na przerwe.Zaczelam sie przebierać,byłam odwrócona tyłem do drzwi więc nie zauwazylam jak ktoś wszedł do damskiej szatni.Kiedy juzzostala mi bluzka do przebrania,zdawało mi sie że kogoś słysze,ale pewnie mi sie zdawało.Ściągnełam bluzke i wtedy poczulam jak ktoś stanął za mną,ta osoba zgarneła mi włosy z szyji i zaczeła składac na niej namiietne pocalunki-Dobrze dziś garałaś-wyszeptała ta osoba i zrobila mi pokaźną malinke.Ja nie wiadomo czemu w ogóle nie zareagoawłam i tylko cicho jęknelam.Ten ktosiek zasmial się cicho tuż koło mjego ucha.Odwruciłam się i zobaczylam czekoladowe oczy w których tak czesto tonę.Delikatnie mnie pocalowal,oddałam pocałunek ze zdwojną siłą kładąc ręce na jego szyji a dłonie wplotlam w jego puszyste włosy.Wskoczylam mu na ręce oplatając swoje nogi w okół jego tali,a on przycisnął mnie do ściany coraz zachłanniej mnie calując.Po chwili musielismy przerwać nasze prywatne siudme niebo aby zaczerpnąć powietrza-To nic nie znaczy-powiedzial ciężko dysząc-absolutnie nic-powiedzialam i wpiłam sie w jego usta.Ten oddal pocałunek,jeszcze bardziej mnie przyciskając do ściany.Jęknelam głośno,Jack zacząl całować mnie wzdłuż mojej żuchwy,schodząc pocałunkami na moją szyje a potem dekold.Nagle otworzyły się drzwi w których stanełą nauczycielka  od biologi,pani
Appelbaum.My odskoczyliśmy os siebie jak oparzeni.-Sorki ale szukam wstretnego nauczyciela pana Mikeala,wicie może gdzie on jest?Wszędzie go szukałam i nie moge go znależć-powiedziała oburzona nasza nauczycielka od biologi i zarazem dziewczyna Rudiego.-Skończyl juz lekcje i poszedl do domu-powiedzialam patrżąc na panią i modląc sie by nie ogarnela w czym nam przerwała-takaa jest oficjalna wersja powiedział tajemniczo sią uśmiechając Jack.Spojrzalam na niego dziwnie z panią Appelbaum.-Dobra nie ważne to ide papa-pomachala nam nam jak dzieci to robią i wyszla,ja głosno odetchnelam z ulgą że sie nie skapla,ale za szybko sie cieszyłam-Co wy tu robicie?Lekcja trwa już od 20 minut,a wy tu sie miziacie-wpadla zdenerwowana dziewczyna Rudiego.My spojrzelismy na siebie,tak byliśmy zajeci sobą że nie usłyszeliśmy dzwonka na lekcje który vył 20 minut temu.Szybko ubralam bluzke i wybieglismy z szatni na lekcje,pani tylko pokręcila głową z politowaniem.wbiegliśmy do klasy jak torpeda.Wszyscy sie na nas spojrzeli z wielikimi oczami,my nie wiedzieliśmy o co  chodzi,a nauczyciel powoli sie odwrucil w naszą strone-No prosze,kog my tu mamy?-zapytal nauczyciel-nie poznaje nas pani,może pani ma zaniki pamieci,wie pani w tym wieeku sie zdarza-powiedzial udając przerażonego o zdrowie nauczycielki-Pamietam was dobrze,Brewer!!I nie jestem aż tak stara-powiedziala to nauczycielka chemi i poprawila swoje olbrzymie okulary-to chyba pani nie widziala siebie w lustrze-powiedział Jerry jak by do siebie ale cała klasa go usłyszała i równie cala sie zaczeła z tego smiać.-Przestańcie!!-krzykneła nauczycielka ale nikt jej nie słuchał i wybiegła z klasy,ja z Jackiem poszliśmy do ławki.Kazdy zaczół gadać,lecz po chwili wszyskie rozmowy ucichły,a ich wzrok zostal skupiony na drzwiach w których stała pedagog,poszła na środek sali i zaczela nam wykład robić jak powinniśmy zachowywać sie w szkole i w stosunku do nauczycieli.Przechodziliśmy straszne katusze.Wreszcie zadzwonił upragniny dzwonek,ciągu 2 sekund byla pusta klasa,nie sądzilam że to jest wykonalne,ale jednak..Reszta lekcji minela juz normalnie.Od razu po szkole poszliśmy do dojo.Kiedy bylismy już w galeri jeck powiedzial-Ide do phila po picie,chcecie też?-spytał sie nas jack-tak-i każdy zaczął mówićjakie picie chce.-dobra to ide.-Jack jużsie odwrucił-poczekaj pójde z tobą-spojrzał sie na mnie szatyn a ja sie słodko uśmiechnełam,on odwzajemnił mój gest i razem poszliśmy do phila, a reszta paczki poszła do dojo.
*GREACE*
Weszliśmy do dojo w tym samym czasie co Rudy wychodził ze swojego gabinetu.Był jakiś szczęśliwy,spojrzeliśmy na siebie zdziwieni,przecież niedawno narzekał na wszystko i wszystkich a dzisiaj..-hej dzieciaki-powiedział podchodząc szybko do nas -hej Rudy-odpowiedzieliśmy -co jest?-spytał Jerry.-Gdzie Kim i Jack?-sytał sie nas zdziwiony gdy zauważyl że nie ma jego podopiecznych,ale potem zrobił mine,która wyrazała nie zadowolenie-Są w kozie-powiedziął to tak jakby sie zawiódł na nich,nic dziwnego  w końcu to juz chyba tradycja że Jerry albo Jack czzy nawet Kim są w kozie-nie są w kozie ale z kozą,tak przynajmniej twierdzili że idą tam-powiedziął Jerry,każdy po ostatnich słowach Jerrego uśmiechnół sie szeroko a rudy spojrzął na niego,a potem nan nas- Juz nie pytam o co chodzi Jerremu bo go nigdy nie zrozumiem ale o co wam chodzi??-Spytał sie nasz sensei patrząc na kazdego z nas osobna-Kim i Jack poszli do phila po picie,a Jerremu chodzi o to ze pszyszli spóżnieni na lekcje,trzymajac sie za ręce i ...-tak sie rozgadałam że powiedzialam za dużo,spojrzałam przerazna na Rudiego-I..??-Dopytywał sie gillepsi-Ale obiecaj że nie powiesz Kim bo ona mnie zabije-powiedziałam,a rudy pomachał głową na znak zgody-i przyszła na lekcje z pokażną malinką na szyji-ostatnie słowo wyszeptałam,rudy patrzył na nas nic nie rozumiejąc ale potem jakby go olśniło-ooo-powiedział ogarniając o co nam chodzi.Do dojo weszli roześmiani Kim i Jack-hej rudy podali nam zamówione picie przez nas.Kim usiadla na ławce a Jack zaczął z nami rozmawiać,choć to bardziej wyglądało na przesłuchanie niż na zwykłą rozmowe-Chcecie nam coś powiedzieć?-zapytal podejrzanie Rudy
-nie-spytał zdziwiony pytaniem -Dlaczeg ospóżniliście się na lekcje?-tym razem spytal Milton -Bo nas pani od biologi zatrzymała i chciała żebyśmy jej w czymś pomgli-powiedział Jack-co jest miedzy wamia?-zapytali wszyscy-O co wam chodzi,jeesteśmy tylk przyjaciółmi-spojrzalem na kim wyglądała jakby nad czyms myślala,postanowilem jej nie przerywać,ale zrobił to ktoś inny.Jerry zakradl sie do Kim-Buuu!!!!-krzyknął jej do uccha,a Kim spadła z ławki.Jerry zaczął sie histerycznie śmiac,lecz przestał kiedy zobaczył mine Kim staojącą już na nogach.Jerry głośno przełknął śline-Spisuj testament,słońce-powiedziala zła jak osa Kim.Jerry zaczął krzyczeć i uciekac po całym dojo a blondynka za nim.Rudy zaczął ganiać za nimi żęby złapać i uspokoic Kim,Milton gonił rudyego żeby zostawił Craford bo i jego uszkodzi,a Eddy  za Miltonem żeby...w sumie to sama nie wiem.
*KIM*
Dziewczyny usiadły na ławce,a my sie goniliśmy,tylko Jack stal na środku dojo i się z nas śmiał-Jack ratuj!!!-krzyczał zdesperowany Jerry-Pomóż mi Jack!!!-Krzyknął Rudy,który gonił za mną.Przekrzykiwali się wszyscy,a Jack zaczął sie jeszcze głąosniej Smiac a dziewczyny dołączyły do niego.Akurat latynos przebiegał koło Jacka,a ja że go goniłam też koło niego przebiegłam co okazało sie złym pomysłem.Brewer złapal mnie w tali od tyłu i przyciągnął do siebie-Uspokuj się-wyszeptal mi do ucha tym swim seksownym głosem a mi sie ugieły kolana.Boze ja przy nim oszaleje.Zauważyłam ze każdy zacząl szeptac cos miedzy sobą.Dziwnie sie czulam,stalam na środku w objeciach Jacka,najleprzeg oprzyjaciela i chłopaka za ktorym szaleją wszystkie dziewczyny w szkole.Ale kiedy spojrzalam na Jerrego wróciła chęc zabicia go.Zaczelam sie szarpac,ale nic t onie dawalo był zbyt silny,wiec nie zostało mi nic innego jak pozostać w jego silnych ramionach.-Jack trzymaj Kim ,bo ta zaraz zabije Jerrego,a wtedy Greace nie przeżyje-powiedział sensei tego dojo.-no własnie,znaczy..yyy..traktuje g otylk jak przyjaciela-powiedziala cała czerwona na twarzy Greace.-Mam dla was nispodzianke-powiedział podekscytowany Rudy-jaką?-Zawołali wszyscy.-Wiem gdzie pojedziemy na wakacje.-powiedział z wielkim usmiechem na twarzy-Gdzie?-krzykneli wszyscy równo tak jakby ćwiczyli to przez kilka tygodni.Rudy nic nie powiedział tylko poszedł na chwile do gabinetu,lecz po chwili z niego wrócił ale nie sam ale z jedną osobą-Do Werony-powiedział Jack,patrząc na osobę stojacę koło Rudiego.Powiedział to tak jakby czuł zawód że widzi te osobe,ale takze zauwazylam że z szacynkiem patrzył na te osobe,ale kim ta osoba byla??
.......................................................................................................................................................
Dziekuje bardzo za komentarze,Rozdział nawet mi sie podoba.Nie cieszcie sie z tego pocałunku Kim i Jacka,bo jeszcze dług onie bedzie Kicka.
Domyślacie się kim ta osoba jest??
Piszcie w komentarzach jak myślicie kim jest ta osoba,jestem ciekawa waszych domyslów.:)
                                                                                                                                 KIRA

sobota, 23 listopada 2013

III Dream on,dream until your dreams comes true...

*JACK*
-kim...kim kocham cię-powiedziałem,a ona powiiedziala ze też mnie kocha,a gdy to powiedziała wtedy uświadomiłem sobie że to mi się tylko śni,uswiadoniłem sobie,że to zbyt piękne aby było prawdziwe.obudziłem się i powoli otworzylem oczy i ujrzałem moją mamę.Poszedłem dalej spać ale po 5 sekundach dotarło do mnie ze to mama,moja mama.Szybko przeszłem z leżącej do siedzącej pozycji i zobaczyłem śmiejącą sie ze mnie mamę,która siedzi na moim łóżku,szybko ją mocno do siebie przytuliłem
-Tęskniłem-Wyszeptałem.
-Wiem słońce,ja też.
-co ty tu robisz?
-Powiem ci jak się ubierzesz i weźmiesz prysznic-Szybko się zerwałeem z łóżka i pobiegłem do łazienki po drodze zabierając ciuchy z szafy.Po 15 minutach wyszłem z łazienki i zbiegłem ze schodów.Widok jaki zastałem w salonie mnie zaskoczył ale i ucieszył,otóz zobaczyłem moich rodziców całujących się.Moze bedzie tak jak kiedyś,cala nasza kochająca,szczesliwa  rodzina w jednym domu.Zaśmiałem się gdy zobaczylem jak rece mojego taty zjechaly z tali mojej mamy na pośladki przy okazji je mocno obejmujac.W końcu postanowiłem to przerwać bo wizja mamy i taty całujących sie i widać wyrażnie ze na tym sie nie skonczy mnie tak jakby przerazała.-Ej mam prożbe,mozecie to dokończyć kiedy będe w szkole?-zapytalem stojąc z założonymi rękami,śmiejąc sie jak głupi do sera.Moi rodzice odkoczyli od siebie jak by któs ich oparzył.Mama szybko załozyła bluzkę a tata dopiął koszule-nie śmiej sie tak bo jak ja przyłapie cie z twoją dziewczyna w takiej sytuacji to zobaczymy kto bedzie sie smiał głośniej.-powiedziała mama ze smiechem -Wątpie ze mnie kiedyś przyłapiesz-powiedziałem z cwaniackim uśmieszkiem
-to nie wątp-powiedział tata zgryżliwie.-Jest tutaj?-Zapytałem z nadzieją.-Jest-powiedzieli równocześnie moi rodzice z powagą w głosie.I  to był koniec naszej rozmowy po prostu poszlismy jeść śniadanie,zawsze  mówimy o niej  krótko i zwięźle,ale pewnie zastanawiacie sie o kim mowa,otóz mowa tu o mojej młodszej siostrzyczce.To przykra historia,zdarzyło się to rok temu,w tedy strasznie się z nią pokuciłem.Dała mi w twarz i wybiegła z domu w ciemną noc.Była tak zdenerwowana że nie widziala gdzie biegnie...dotarła na ulice gdzie znajdowały sie najniebezpieczniejsze gangi w mieście.Jakiś sku*wiel ją zgwalcil,moją 15-letnią siostrzyczkę.Dorwałem drania i pobiłem go do nieprzytomności,lekarze ledwo co uratowali jego życie.Obwiniam się za to co cie stało,kazdy mówi że to nie moja wina lecz ja i tak wiedziałem swoje,gdybym sie z nia nie pokucił to by do tego nie doszło.To wszystko moja wina.Jedliśmy w ciszy sniadanie aż w końcu mama sie odezwała-Miałam ci powiedziec co tu robie,wiec ja i tata postanowiłismy do siebie wrucić,tata chciał żebysmy z wami zamieszkały ale ty musisz wyrazić zgode-powiedizała mama pełna obawy że sie nie zgodze.-zgodze się jak bedziecie  seks uprawiali tylko w sypialni,waszej sypialni-powiedziałem ze smiechem-dobrze tylko w naszej sypialni bedziemy to robić-powiedziała ze smiechem mama i pocałowała mnie w czoło.Reszta sniadania mineła na tym od kiedy sa razem i jak do tego doszło.po śniadaniu pobiegłem po plecak do pokoju,zeszłem po szchodach i kiedy miałem już wychodzić do szkoły,zatrzymała mie mama-słońce,dziś do szkoły przyjdzie Gin(jest w bohaterach) po plan lekcji i powiedziała,że przy okazji cie odwiedzi bo chce pozanać twoją dziewczyne i przyjaciół-Ale ja nie mam dziewczyny!-krzyknołem -a kim jest dziewczyna o imieniu kim którą wołałeś przez sen i na dodatek powiedziałeś że ją kochasz?-powiedziała mama z cwaniackim uśmiechem,a ja stałem  oniemiały-to jego przyjacióła,w której sie kocha odkąd sięgam pamiecią-powiedział tata ze śmiechem,a ja miałem chote go zabic.-NIE PRAWDA!!!!A teraz przepraszam ale spiesze sie do szkoly-powiedziałem to i już chwycilem za klamke gdy uslyszałem-A od kiedy ci tak spieszno do szkoły?-zapytał z udawanym zdziwieniem-Od kąd wmawiacie mi  ze kocham kim-powiedziawszy to wyszłem z domu i wsiadłem do swojego samochodu.Odpaliłem silnik i pojechalem w strone szkoły.Jechałem  100km\ h. Dobrze, że Kim nie widzie ile jadę, bo pewnie nie odbyłoby się bez lekcji przepisów drogowych. Nagle zobaczyłem piękną blondynkę o długich, zgrabnych nogach i w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to moja Kim. Chwila czy ja nazwałem ją moją? Nie Kim to moja przyjaciółka ... Tylko przyjaciółka i nigdy to nie będzie nic więcej. nie może.Podjechałem po nią.Blondynka wsiadła do samochodu i na przywitanie sie przytulilismy-hej-usłyszałem jej piękny głos-hej piękna-wyszeptałem , na wiekszy głos nie było mnie stac,kiedy zobaczyłem jej odkryte zgrabne  nogi.Czy ona spycjalnie mnie prwokuje żebym sie na nią rzucił.?Moge sie załozyć że w szkole kazdy chłopak bedzie ją rozbierał wzrokiem,świetnie teraz jestem zazdrosny o swoją przyjaciółke,a sam teraz robiersz ja wzrokiem jack,bardzo mądrze.Swoją własną przyjaciółke.Wkońcu zdobęde  sie na odwage i zaprosze ją na randke,dasz rade jack spokojnie weź wdech i...-Co robisz dziś wieczorem? Może byśmy gdzieś wyszli?...tak we dwoje-powiedziałem cały podenerwowany,długo nie odpowiadała,swietnie jack teraz stracisz przyjaciółke i po co ci to było nie wystarczyła ci przyjaźń z nią?-na randke?-zapytała blond-piekność-a chcesz?-zapytałem pełna bawy żę odmówi-a ty?-i co tu powiedzieć?-Pierwszy zadałem pytanie.-To pierwszy na nie odpowiiec-jak zawsze uparta.-to odpowiedzmy w tym samym czasie-okej- Gotowa?- Pokiwała głową.- 3... 2... 1... " Tak "- Obydwoje wyszeptaliśmy patrząc sobie głęboko w oczy.- Am... To o 18 przyjadę po Ciebie okey?- Zapytałem.
- Dobrze.- Podjechaliśmy pod szkołę. Wysiadła z samochodu.- Dziękuję za podwiezienie i do zobaczenia.
- Papa.-zaparkowałem samochod i pobiegłem do klasy.Gdy wbiegłem do klasy wpadłem na kogoś i pociągnąłem ją za sobą.Po chwili zobaczyłem te orzechowe oczy dla których jesem w stanie skoczyć w ogień.Kim upadła na mnie okrakiem,a nasze twarze były blisko siebie kiedy miałem ją już pocałowac,usłyszałem głos najleprzego przyjaciela- Joł zakaz miziania na terenie szkoły!- Krzyknął Jerry.
- Jerry!!!- Krzyknęła cała klasa łącznie z nauczycielem.
- Ty matole!- Krzyknęła wściekła Grace. My odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i szybko poszlismy do swoich ławek.ja usiadłem z Jerrym a Kim z Grace.Dziwne że Smithe nie wlepił nam kozy.Przez cała lekcje ja z Kim patrzeliśmy sie na siebie,jezu jest taka piękna.Po kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek,szybko sie spakowałem i kiedy byłem koło  drzwi do klasy odwruciłem sie i spojrzałem na Kim ktora stała koło ławki,i czekała na Grace ale jej wzrok cały czas  był skierowany w jeden punkt.We mnie,uśmiechnolem sie czarująco i pokazałem gestm ręki żeby poszła ze mną,ona odwzajemniła usmiech  i ruszyla w moją strone.
Wyszliśmy z klasy razem,szliśmy w strone szafki Kim ciągle rozmawiając i opowiadająć różne żarty.Kiedy dotarliśmy do celu,Kim szybko zmieniła ksiązki na następną lekcje i zamkneła szafke,gdy sie odwrócila stalismy naprawde bardzo blisko,miałem w tej chwili niewyobrazalną chęc pocałowania jej,mojej najleprzej przyjaciółki.Przycisnołem ją do szafek,jedna ręką objołem ją w tali a drugą położyłem obok jej głowy.Przyblizyłem sie do niej i już prawie ją pocałowałem  ,no właśnie prawie.-Yo,pocałuj  ją w końcu  ,bo ja nie mam zamiaru czekac klejnych trzech lat,yo.-powiedział naajzwyczajniej w swiecie Jerry Szybko od siebie odskoczyliśmy i zobaczyliśmy że tylko  Jerry to widzia.Nagle Kim zaczeła tłumaczyć mi matme,nie rozumiałem o co jej chodzi.Dopiero potem zauważyłem naszych przyjaciół,i zacząłem blondynki uwaznie słuchać, jej pieknego głosu,do czasu ponieważ Milton stwierdził że kim mi żle tłumaczy i zaczól nam, to znaczy mi i kim tłumaczyć matme- -yo nie ogarniam was teraz gadacie cos o matmie a wczesniej ledwo co a byście się...-oby dwoje  walneliśmy go z łokcia,kim z lewej strony a Ja z prawej.Jerry zaczął coś gadać ale ja go już nie słuchałem,ponieważ zobaczyłem jak moja mała siostrzyczka biegnie w moją stronę.Rzucila mi się na szyje,mocno ją przytuliłem i pocałowałem ją  w policzek.Tak bardzo mi jej brakowało.Kiedy już się oderwaliśmy od siebie,postanowiłem przedstawić moim przyjaciołom Gin-poznajcie Gin,moją siostre,Gin poznaj moich przyjaciół-każdy sie przedstawił,Milton podał jej ręke ale jej nie uścisneła,zdziwił się ale nic nie powiedział-ej gdzie jest kim?-zapytałem  zdziwiony,przecież przed chwilą stala koło mnie.-To ta blondynka?-zapytala Gin a ja pokiwałem głową.-Pobiegla w tamta stronę i chyba płakała-powiedziała i pokazała mi że Craford pobiegła w stronę szatni koło sali gimnastycznej.Szybko pobiegłem w tamta stronę.Słyszałem jeszcze jak Jerry mówi-Gin?Gin-tonic.-Jerry zaczoł sie śmiać a potem krzyczeć bo Gin zaczeła go okładać pięściami.
*GRACE*
Wkońcu przestała Gin okładać martineza pięściami wróciłiśmy do rozmowy -Kim to jest dziewczyna Jacka?-bardziej stwierdzila niż zapytała Gin.
-Widzicie!Nawet ona tak uważa-krzyknął Eddy z Jerrym.-Nie,nie są-powiedziałam spokojnie-Powiedziałaś ze płakała?-zapytał Milton-tak-odparła pewna siebie Gin.Boze jaka ona jest podobna do Jacka.-To nie mogła byc Kim,bo ona nigdy nie płacze-powiedzial Milton.I w tym momenicie zadzwonił dzwonek na lekcje,każdy poszedl na nastepne zajecia, a Gin do domu ponieważ zaczyna dopiero jutro chodzić do szkoły.
................................................................................................................................................................
Dziękuje wam za komentarze,naprawde zachecają mnie do pisania kolejnego rozdziału.
I dziekuje ze ktoś czyta te badziewne opowiadanie.Dodałam też bohaterów,nie wszystkich tylko część,ale  co jakis czas będe dodawała  następnych bohaterów.
                         Rozdział dedykuje osobą któe skomentowały poprzedni rozdział:
                                                              Marta Z.
                                                            Patty Howard
                                                      AleXandra Howard
                                                           Ola Pisarka
                                                                                                                               KIRA 
                                                                                                                                                                           PS Od teraz postaram sie komentować wasze  wszystkie nowe posty.
                                                                                             

sobota, 16 listopada 2013

II jealousy, feeling that such a long time since I visited in her heart now struck with amazing strength ...

*Grace*
Jezu...chyba nie ma nic gorszego niż lekcja ze Smithe w całym Syford.Syford, w całym kraju jak nie na świecie.Jak zwykle Milton z Julią notują wszystko co nauczyciel mówi,Jerry czyta swojego pozera.Eddy w ogóle w swoim świecie,Kim i Jack wlepiają w siebie maślane oczka,Lindsay czyta magazyn modowy ,chwila...wróć,Kim i Jack gapią się na siebie.O MÓJ BOŻE!!! I ona mi wmawia do jasnej cholery zę nic do niego nie czuje.Oj będzie się tłumaczyła mi jak na spowiedzi .Po chwili  zobaczyłam żę Milton  odwrócił sie po coś do tyłu i zobaczył to samo co ja czyli czyli naszych zakochańców.Szturchnoł Julie,pokazał jej to samo co przed chwila zauważył.Jerry zaczał coś gadać do Jacka ale ten go w ogóle nie słuchał cały czas patrzył w jeden punkt.Latynos po pewnym czasie zauważył ze szatyn w ogóle go nie słucha,już chcial na niego nawrzeszczeć gdy zobaczył ze jego najleprzy przyjaciel czemuś a raczej komuś sie przygląda.Powiódł za jego wzrokiem i zobaczył że Brewer przyglada sie Kim.Z początku  nie ogarnął o co chodzi,ale po dwuch sekundach ogarnól o co chodzi i zaczął sie uśmiechac w ten swój głupkowaty sposób.Zauwazyłam że nawet  Eddy pogrązony w swoim świecie to zauwazył.W końcu  zadzwonił upragniony dzwonek ,szybko sie spakowałam i odwróciłam sie w strone gdzie powinna stać Kim,lecz jej tam nie było tak samo jak i Jack.Wyszlam z klasy ostatnia,a przed klasą czekała na mnie cala paczka,poprawka cala,domyślacie sie kogo nie ma?Oczywiście,.. nie ma naszych gołabków.
-O kurczaczek,czy widzieliście jak Kim i Jack sie na siebie patrzą?-zapytal milton.
-Oczywiście .Chyba cała klasa to zauwazyła.Trzeba w jakiś sposób ich połaczyć,przecież oni muszą...-nie dokończyłam bo Jerry przerwał mi w połowie zdania-Ale o czym gadamy bo nie ogarniam-Jerry oparł sie o mnie,Ja z niedowierzaniem jak można byc tak nie kumatym uderzylam sie w czoło i przejechałam otwartą ręką po twarzy-Po pierwsze zdejmij tą ręke bo powiem  Kim jak nazwłełeś jej taniec,po drugie to nic nowego żę nie ogarniasz,a po trzecie nie mogłeś poczekać aż skończe tylko musiałeś mi przerwac w połowie zdania!?-Powiedziałam wściekła,Jerry patrzal na mnie przerazony o tak najleprza groźba na Jerrego to Kim.Milton zlitowal sie nad Jerrym i zaczół mu tłumaczyć i w końcu martinez zrozumiał.
-nie uda wam sie to -powiedział Jerry tonem spycjalisty-Niby dlaczego miałoby sie nam to nie udać?-spytał zdziwiony Eddy -zapomnieliscie o jednym malutkim szczeguliku-teraz on zaczół nam tłumaczyc jak małym dzieciom i jeszcze zaczoł nam getykólować-Niby o jakim?-Spytała sie zdziwiona julia która do tej pory sie nie odzywała-zapomnieliście że obydwoje sa uparci i niebezpieczni i kiedy wtrącimy sie w ich życie miłosne to źle sie to dla nas skończy-każdy patrzył sie oniemiały na Jerrego -No co tez potrafie byc mądry tak jak Milton-z trudem otrzasnełam sie z szoku-To ktoś ma jakis plan zeby ich połączyć i żeby oni sie o tym nie dowiedzieli że sie między nimi wtracamy?-kazdy patrzył to jeden na drugiego-to może niech kazdy sie zastanowi w domu i jutro powiemy co wymyśleliśmy?-spytała julia-okey,a tak na marginesie to ktoś wie gdzie jest Kim i Jack??

*Kim*
Szłam z Jackim przez korytarz,cały czas rozmawialismy na różne tematy i opowiadaliśmy rózne kawały,gdy dotarliśmy do celu czyli mojej szafki,otworzyłam szafke i szybko zamieniłam ksiażki na lekcje.Zamknełam szakę i sie odwrócilam w strone Jacka który stał blisko,przycisnoł mnie do szafek,jedna reką mnie obją w tali a drugą położył obok mojej głowy.przyblizył sie do mnie tak blisko ze mogłam zobaczyć małą czarna plamke w źrenicy na dole jego lewego oka.Myslałam że serce zaraz mi wyskoczy z piersi,chyba nigdy tak mocno mi nie biło jak w tej chwili.Już było blisko tak blisko...i nagle miałam ochote go zabić,kolejny raz,zawsze musi przeszkodzic zawsze,nikt inny tylko zawsze JERRY!!!!!
-Yo,pocałuj  ją w końcu  ,bo ja nie mam zamiaru czekac klejnych trzech lat,yo.-powiedział naajzwyczajniej w swiecie Jerry Szybko od siebie odskoczyliśmy i zobaczyliśmy że tylko  Jerry to widział .Zauwazyłam tez że za Jerrym biegną nasi przyjaciele.-Am...no wiesz z matmy było....-zaczełam coś gadać o matmie,a Jerry patrzał na mnie jak na idiotke.Wszyscy nasi przyjaciele przybiegli do nas i zaczeli nam sie przyglądac a Milton zaczął razem ze mna tlumaczyć Jackowi matme no tylko on bo powiedział że ja mu to żle tłumacze.-yo nie ogarniam was teraz gadacie cos o matmie a wczesniej ledwo co a byście się...-oby dwoje  walneliśmy go złokcia,ja z lewej strony a Jack z prawej.-to znaczy...yyy...-juz Jerry mial wymyśleć jakąs wymówke gdy nagle jakas dziewczyna dosłównie rzuciła sie na Jacka ,dziwne było to że Jack w ogóle jej nie odepchnął od siebie tylko jeszcze bardziej ją przytulił i jeszcze pocałował ją w policzek.Wtedy do mnie dotarło że Jack nigdy sie nie zmieni zawsze bedzie casanova.Jedna maleńa łezka wyleciala mi z oka,naszczeście nikt tego nie zauwazyl oprucz tej dziewczyny,której cholernie zazdroscilam,ponieważ chciałam to ja byc na jej miejscu.

piątek, 8 listopada 2013

I I belong to me though, it's not a matter of having ...

                                  Nazywam się Kim Crouford, a oto moja historia.
 Śpię sobie słodko śniąc o Jacku, gdy nagle mój 9- letni brat Alex, wylał na mnie cały kubeł lodowatej wody. Spadłam z łóżka z krzykiem. Mój '' kochany '' braciszek zaczął się ze mnie śmieć, a ja wstałam z wrzaskiem - Alex nie żyjesz!!- Alex zaczął uciekać po całym domu, a ja za nim.- Mamo Kim chce mnie zabić!- Zaczął się drzeć przez pół domu wbiegając do kuchni gdzie przebywali rodzice. Wpadłam tam za Alexem mało co sie nie zabijając po drodzę.- To on zaczął!
- A co on takiego zrobił?- Zapytał się ciekawy tata.
- Miałam najcudowniejszy sen, który on mi przerwał.- Wskazałam na Alexa palcem.
- A o czym?- Zapytała z chytrym uśmieszkiem mama.
- Śniłam o Jacku, w którym miał mnie pocałooo... Yyy ... Idę się wykąpać.- Zrobiłam się cała czerwona i uciekłam do łazienki, a z kuchni słyszałam jak wszyscy się śmieją. Włożyłam na siebie jeansową spdniczkę z guzikami, czarną bokserkę i do tego czarne balerinki z kokardką. Do tego zestawu założyłam jasno- różowe różyczki, włosy wyprostowałam, zrobiłam kreski eyelinerem i popsikałam się moimi ulubionymi słodkimi perfumami. I wzięłam w rekę szary, zwykły sweterek.  Wybiegłam z domu po drodze zachaczając o kuchnię i zabierając jabłko z miski z owocami.
- Pa!!!- Żegnając się ze wszystkimi domownikami. Spojrzałam na zegarek i o mało co nie dostałam palpitacii serca. Zegarek wskazywał 7:50. Aż w pewnym momencie zobaczyłam wybawienie. Pewnie zastanawiacie się co ja zobaczyłam? Otóż zobaczyłam mojego księcia w sportowym samochodzie, który zmierzał w moim kierunku.

* Jack *

Jechałem sobie 100km\ h. Dobrze, że Kim nie widzie ile jadę, bo pewnie nie odbyłoby się bez lekcji przepisów drogowych. Nagle zobaczyłem piękną blondynkę o długich, zgrabnych nogach i w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to moja Kim. Chwila czy ja nazwałem ją moją? Nie Kim to moja przyjaciółka ... Tylko przyjaciółka i nigdy to nie będzie nic więcej.

* Kim *

Jack podjechał po mnie. Wsiadłam do samochodu i na przywitanie się przytulilismy.
- Hej.- Powiedziałam, a on mnie pocałował w policzek i szepnął " Cześć piękna ". A ja się zarumieniłam. Jechaliśmy przez pół drogi w milczeniu. Od czasu do czasu widziałam jak Jack na mnie zerka.
- Co robisz dziś wieczorem? Może byśmy gdzieś wyszli?- Zapytał nagle ...- Tak ... We dwoje.- Dodał, a ja zapomniałam jak się oddycha. Po 2 minutach przypomniałam sobie jak wykonuje się ta czynność i jedyne co zdołałam z siebie wydusić to:
- Na randkę?
- A chcesz?- Zapytał.
- A ty?- Ledwo co wydusiłam z siebie.
- Pierwszy zadałem pytanie.- Stwierdził.
- Więc pierwszy na nie odpowiedz.- Wiedział, że ze mną nie wygra, więc odpuścił, ale nie do końca.
- To odpowiedzmy w tym samym czasie okey?
- Okey.
Słodko się uśmiechnęłam, a on odpowiedział tym samym.
- Gotowa?- Pokiwałam głową.- 3... 2... 1... " Tak "- Obydwoje wyszeptaliśmy patrząc sobie głęboko w oczy.- Am... To o 18 przyjadę po Ciebie okey?- Zapytał.
- Dobrze.- Podjechaliśmy pod szkołę. Wysiadłam z samochodu.- Dziękuję za podwiezienie i do zobaczenia.
- Papa.
Szybko wbiegłam do szkoły i udałam się do klasyna historię. Oczywiście jak zwykle się spóźniłam. Ojejku a to lekcja z panem Smithe. Nie dobrze. Otworzyłam drzwi od klasy i wbiegłam do środka cieżko dysząc.
- Przepraszam za spóźnienie.- Powiedziałam.
- Jak zwykle panna Croufurd spóźniona. Co ma pani na swoje usprawiedliwienie?- Zapytał.- Czy twój brat znów przyprowadził małpę, która zamknęła Cię w łazience, czy tym razem był to koń?- Zakpił ze mnie. Już otwierałam usta, żeby mu odpyskować, gdy nagle do klasy wpadł Jack wywracając się i ciągnąc mnie ze sobą tak, że upadłam na niego okrakiem. Nasze twarze były pare centymetrów od siebie. Tak że mogłam poczuć jego boskie perfumy.
- Joł zakaz miziania na terenie szkoły!- Krzyknął Jerry.
- Jerry!!!- Krzyknęła cała klasa łącznie z nauczycielem.
- Ty matole!- Krzyknęła wściekła Grace. My odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i szybko poszlismy do swoich ławek. Ja usiadłam z Grace, a Jack z Jerrym. Przez całą lekcję ja z Jackiem zerkaliśmy na siebie nie zdając sobie sprawy, że nasi przyjaciele to zauważyli.
............................................................................................................

hejka!!!
z tej strony kira i arielka , razem  bedziemy pisać tą historie o ''kickin it'' a dokładniej o jacku i kim i ich historii.Piszcie w komentarzach czy wam sie podoba i co mamy zmienić no i to by było na tyle...pa